Mniej więcej w połowie grudnia dołączyłam do denkujących, bo powoli brakuje mi w domu miejsca na kosmetyki. W tym miesiącu miałam trochę ułatwione zadanie, gdyż zalegało mi wiele produktów, które były na wykończeniu, tak na 2-5 użyć. Nie mniej jednak jestem z siebie bardzo dumna i mam nadzieje, że kolejne miesiące będą równie owocne :)
Zaczynamy wyliczanie:
1. Alterr,a olejek do ciała brzoza i pomarańcza - mój ulubieniec z całej serii. Kocham go za działanie i zapach. Można go stosować zarówno na mokrą, jak i suchą skórę. Dobrze się wchłania, sprawia, że skóra jest miękka i miła w dotyku. Bardzo dobrze nawilża. Świetnie się sprawdza przy olejowaniu paznokci. Na pewno jeszcze kupię i będę kupować dopóki tylko będzie dostępny.
2. Alterra, olejek do ciała migdał i papaja - ten nie przypadł mi do gustu. Wydaje mi się ciężki, gorzej się wchłania. Zapach dla mnie też jest męczący. Do działania nie mogę się przyczepić, ale nie daje takiego przyjemnego uczucia nawilżenia jak pomarańczowy brat. Wykończyłam butelkę i raczej nie będę do niego wracać.
3. Alterra, żel pod prysznic różowy grapefruit i kwiat pomarańczy. Lubię żele Alterry za w miarę naturalny skład, cenę i dostępność. Dobrze oczyszcza skórę nie wysuszając jej. Kupując go miałam nadzieję na ładny zapach i trochę się zawiodłam, ale nie było najgorzej. Żel jest całkiem wydajny i w miarę dobrze się pieni, ale nie tak jak żele z SLSem, ale dla mnie jego brak w składzie to zdecydowany plus.Wydaje mi się, że jest to wersja limitowana, więc nie wiem, czy będę miała jeszcze okazję po niego sięgnąć, ale na pewno będę nadal kupować żele pod prysznic Alterry.
4. Alverde, Trauble Avocado maseczka do włosów - przywiozłam ją sobie z weekendu w Budapeszcie i bardzo żałuję, że w Polsce jest niedostępna, to znaczy można kupić w sieci po zawyżonej cenie. Świetnie działa na moje włosy, są wygładzone, nawilżone, dobrze się układają. Jeśli tylko będę miała okazję kupię ponownie.
5. Amincer Pharma, Emulsja zmywająca - nie wiem czemu kupiłam, nie przepadam za mleczkami do demakijażu, zdecydowanie bardziej wole płyny micelarne. Zmywa w miarę dobrze, chociaż czasem zdarza jej się nie domyć tuszu do rzęs. Miała być niezwykle delikatna, jednak na przesuszonej i podrażnionej mrozem cerze dawała nieprzyjemne uczucie, jakby szczypała, podrażniała bardziej. Na plus opakowanie z pompką i ciekawa szata graficzna etykiety. Więcej nie kupię.
6. Babydream, żel do mycia niemowląt - bardzo uniwersalny produkt, możemy się nim umyć od stóp do głów. Tą butelkę zużyłam głównie jako mydło do rąk, ale równie dobrze sprawdza się przy myciu ciała, czy włosów. Jest delikatny, nie wysusza skóry, dobrze się pieni. Będę do niego wracać.
7. Botanical Choice, Purderm plastry na zrogowaciałe i popękane pięty - powiedziałabym, że to taki gadżet ;) Coś tam zmiękcza, natłuszcza i nawilża pięty, ale cudów nie zdziała.
8. Dermopharma maska kompres na stopy - maseczka w formie skarpetek. Producent wiele obiecuje, ale jeśli mamy szorstkie, popękane pięty, to nie ma co liczyć, że tego typu maseczka zmieni je w piętki niemowlaka. Na pewno nawilża stopy i regularnie stosowana może poprawić ich kondycje, ale jeden zabieg cudów nie zdziała. Co jakiś czas stosuję produkty tego typu, możliwe, że i do tego konkretnego produktu wrócę.
9. Eveline, arganowa maska 8 w 1 - trochę śmieszą mnie opisy kosmetyków 8 w 1, 15 w 1 itp. Niedługo się okaże, że maseczka poza odżywieniem, nawilżeniem i wygładzeniem włosów posprząta nam mieszkanie i ugotuje obiad ;) wracając do tematu jest to całkiem fajna maseczka. Użycie nie jest super komfortowe, bo maseczka nie daje włosom poślizgu, jest raczej tempa. Mimo to nie miałam problemów z rozczesaniem włosów, ale moje nie są zbyt długie. Po wysuszeniu włosy są bardzo miękkie i puszyste. Jak zużyję część zapasów, to do niej wrócę.
10. Evree, Max Repair, serum do rąk - na jesieni byłam zachwycona tym kremikiem, dobrze nawilża, szybko się wchłania. Niestety gdy przyszły mrozy nie poradził sobie z mocno przesuszoną, podrażnioną skórą. Po nałożeniu pojawiło się nieprzyjemne uczucie pieczenia. Niestety w moim przypadku na takie przesuszenia mogę nakładać tylko kremy z dużą zawartością olei/maseł, czy parafiny, nawilżacze się nie sprawdzają. Niemniej jednak jest to fajny kremik i już kupiłam kolejne opakowanie.
11. Evree, Max Repair, balsam regenerujący do bardzo suchej skóry - po pozytywnej ocenie kremu do rąk dałam się skusić promocji i kupiłam balsam z tej samej serii. Szczerze mówiąc był to strzał w 10, dawno nie miałam tak dobrego balsamu. Ma przyjemną dość gęstą konsystencje, szybko się wchłania, a przede wszystkim bardzo dobrze nawilża skórę. Zdał egzamin nawet podczas urlopu, a jak wiadomo opalanie, słona, czy chlorowana woda, to nie jest to, co sucha skóra lubi najbardziej. Na pewno do niego wrócę, jak tylko uszczuplę swoje zapasy :)
12. Garnier, Fructis, odżywka mega objętość - lubię tą odżywkę i co jakiś czas do niej wracam. Ma fajny skład, przystępną cenę, jest łatwo dostępna i bardzo ładnie pachnie. Po użyciu włosy są miękkie i odżywione. Pewnie jeszcze nie raz kupię.
13. Killys, bezacetonowy zmywacz do paznokci o właściwościach nawilżających - mój ulubiony :) Używam go od bardzo dawna, chociaż to moja pierwsza buteleczka z nową formułą. Na szczęście nie zauważyłam zmian w działaniu, dobrze zmywa lakier, nie zostawia białego nalotu, nie wysusza, a wręcz mam wrażenie, że zostawia lekko natłuszczoną płytkę. Pewnie przez zawartość oleju rycynowego. Czasem zdarza mi się kupić inny zmywacz, ale zawsze do niego wracam. Już zaczęłam kolejną butelkę.
14.Le Petit Marsylia, delikatny żel pod prysznic białą brzoskwinia i nektarynka - to taka moja odskocznia od delikatnych bezSLSowych żeli pod prysznic. Dobrze się pieni, bardzo ładnie pachnie. Podczas używania nie zauważyłam nadmiernego przesuszenia skóry, ale stosowałam go zamiennie z delikatniejszymi żelami.
15. Lirene, płyn micelarny 3w1 cera naczynkowa - płyn nie skradł mego serca, nie domywa tuszu do rzęs (a nie stosuję wodoodpornych) na twarzy sobie w miarę radzi, ale to dla mnie za mało. O wiele bardziej lubię micela z Biedronki. Więcej nie kupię.
16. Paloma, hand SPA, Regenerujący krem-maska do dłoni - krem kupiłam już dawno temu i jest to całkiem dobry produkt. Wchłania się w miarę, pozostawia skórę nawilżoną. Nie wiem, czy jeszcze kupię, bo mam chyba z 8 napoczętych kremów do rąk, a ciągle mnie kuszę jakieś nowości ;)
17. Rexona, antyperspirant w kulce - swoja zadanie spełnia, nie podrażnia, nie uczula. Pewnie jeszcze kiedyś kupię.
18. Tołpa, masujący peeling ujędrniający pod prysznic - peeling z gatunku tych delikatnych, ja wolę bardziej konkretne zdzieraki. Trudno mi powiedzieć, czy ujędrnia, bo stosowałam go bardzo nieregularnie. Nie będę do niego wracać.
I to by było na tyle, jestem zadowolona z mojego denkowego debiutu :)
Zakręcony świat poisonki
wtorek, 30 grudnia 2014
Projekt denko - vol. I (grudzień 2014)
Etykiety:
Alterra,
Alverde,
Amincer Pharma,
Babydream,
Botanical Choice,
denko,
Dermopharma,
Eveline,
Evree,
Garnier,
Killys,
Le Patit Marsylia,
Lirene,
Paloma,
Rexona,
Tołpa
niedziela, 6 kwietnia 2014
Lirene - Youngy 20+ - płyn micelarny z tańczącymi drobinakimi z vit. E
Przyznam szczerze, że do zakupu tego płynu skłoniło mnie optymistyczne opakowanie i niekonwencjonalne żółto-pomarańczowo-czerwone drobinki zbierające się na dnie opakowania ;) Czy było warto? Zapraszam do przeczytania mojej recenzji:
Skład: Aqua, Glycerin, Polixamer 188, Propylene Glokol, Panthonol, PPG-40 Hydrogenated Castor Oil, Cellulose, Polyaminopropyl Biguanide, Sorbitol, BHT, Disodium Adenosine Triphosphate, Algin, Carica Papaya (Papaya) Fruit Extract, Nymphaea Alba (Water Lily) Root Extract, Bambusa Vulgaris (Bamboo) Lesf/Stem Extract, Nelumbium Speciosum Flower Extract, Mannitol, Lactose, Hydroxypropyl Methylcellulose, Tocopheryl Acetate, Polysorbate 20, Parfum, Buthylphenyl Methylpropional, Linalool, CI 77007, CI 12085.
Dostępność: Drogerie, markety itp.
Moja ocena: 4/5
Skład: Aqua, Glycerin, Polixamer 188, Propylene Glokol, Panthonol, PPG-40 Hydrogenated Castor Oil, Cellulose, Polyaminopropyl Biguanide, Sorbitol, BHT, Disodium Adenosine Triphosphate, Algin, Carica Papaya (Papaya) Fruit Extract, Nymphaea Alba (Water Lily) Root Extract, Bambusa Vulgaris (Bamboo) Lesf/Stem Extract, Nelumbium Speciosum Flower Extract, Mannitol, Lactose, Hydroxypropyl Methylcellulose, Tocopheryl Acetate, Polysorbate 20, Parfum, Buthylphenyl Methylpropional, Linalool, CI 77007, CI 12085.
Kilka słów od producenta:
Płyn micelarny z tańczącymi drobinkami z wit. E. Zachwyca skutecznością działania i zaskakuje efektem tańczących kolorowych drobinek. To egzotyczna dawka energii oraz owocowej uczty dla zmysłów. Wyciąg z papai jest źródłem wit. C i mikroelementów. Długotrwale nawilża i wygładza, nadając promienny wygląd. Kolorowe drobinki łagodnie rozcierają się podczas aplikacji uwalniając wit. E, poprawiając sprężystość i zapobiegając procesom starzenia. Wyciąg z bambusa, lotosu i lilii wodnej regeneruje skórę, a D-pantenol koi i łagodzi podrażnienia.Moja opinia:
Opakowanie:
Plastikowa butelka zamykana na zatrzask. Opakowanie funkcjonalne, a jednocześnie estetyczne i bardzo optymistyczne. Przyciąga wzrok na sklepowej półce.
Zapach i konsystencja:
Zapach bardzo mi się podoba, świeży, owocowy, tropikalny i równie optymistyczny, co opakowanie. Konsystencja oczywiście płynna, od innych miceli odróżnia się zawartością żółtych, pomarańczowych i czerwonych kapsułek, zawierających wit. E. Po potrząśnięciu butelką, drobinki faktycznie tańczą ;).
Działanie:
Płynu używam do demakijażu twarzy i ewentualnie usunięcia pozostałości z makijażu oczu. W tym celu sprawdza się bardzo dobrze. Początkowo obawiałam się, że drobinki będą wyczuwalne przy nakładaniu, że będę "drapać" skórę, ale nic takiego się nie dzieje. Przy zetknięciu wacika ze skórą od razu się rozcierają pozostawiając na chwilę kolorowe smugi. Kosmetyk nie podrażnia skóry, nie szczypie, nie wysusza. Całkiem przyjemnie mi się go używa, co jakiś czas będę do niego wracać.
Wydajność:
Typowa dla produktów tego typu.
Dostępność: Drogerie, markety itp.
Moja ocena: 4/5
sobota, 15 lutego 2014
Olejowanie paznokcie - efekty po 2 miesiącach
Minęły już ponad 2 miesiące odkąd zaczęłam "świadomie" olejować paznokcie. Wcześniej przez jakiś czas olejowałąm je przypadkiem podczas nakładanie olei na twarz i ciało ;) Początkowo opiłowałam paznokcie na zero, zaprzestałam ich malowania i olejowałam przygotowaną mieszanką, którą opisałam tutaj Nakładałam ją przy pomocy pędzelka po starej oliwce do paznokci. Są tam też zdjęcia z początków kuracji.
Potem przerzuciłam się na sposób opisany na wizażu, czyli nabieranie oleju z zagłębienia dłoni pod paznokcie, a potem wsmarowanie go w paznokcie, skórki i całe dłonie. Wróciłam też do malowania paznokci. Do olejowania używałam głównie olejków Alterra (zwłaszcza brzoza i pomarańcza, ale pozostałych dwóch też), oliwki dla niemowląt Hipp, a także moich niedawnych nabytków z tej notki.
W moim przypadku ten sposób daje lepsze efekty, paznokcie dostają porcje olejów, a jednocześnie są chronione przed urazami lakierem (zawsze używam bazy). Bardzo mnie to cieszy, bo chodzenie z gołymi paznokciami jest dla mnie męczarnią.
Efekty, które zauważyłam:
- paznokcie zdecydowanie mniej się rozdwajają
- są twardsze
- szybciej rosną
- płytka ma ładniejszy kolor, końcówki się wybieliły
- powoli pojawia się przyrost, czyli wydłużenie różowej części paznokcia
Od zawsze mam słabe paznokcie, próbowałam przeróżnych odżywek, suplementów, ale nic nie przyniosło takich efektów jak oleje. Zdecydowanie polecam.
A teraz czas na zdjęcia (zmieniłam też kształt paznokci):
Jeśli macie jakieś sugestie, rady, pytania piszcie, będzie mi bardzo miło :)
Potem przerzuciłam się na sposób opisany na wizażu, czyli nabieranie oleju z zagłębienia dłoni pod paznokcie, a potem wsmarowanie go w paznokcie, skórki i całe dłonie. Wróciłam też do malowania paznokci. Do olejowania używałam głównie olejków Alterra (zwłaszcza brzoza i pomarańcza, ale pozostałych dwóch też), oliwki dla niemowląt Hipp, a także moich niedawnych nabytków z tej notki.
W moim przypadku ten sposób daje lepsze efekty, paznokcie dostają porcje olejów, a jednocześnie są chronione przed urazami lakierem (zawsze używam bazy). Bardzo mnie to cieszy, bo chodzenie z gołymi paznokciami jest dla mnie męczarnią.
Efekty, które zauważyłam:
- paznokcie zdecydowanie mniej się rozdwajają
- są twardsze
- szybciej rosną
- płytka ma ładniejszy kolor, końcówki się wybieliły
- powoli pojawia się przyrost, czyli wydłużenie różowej części paznokcia
Od zawsze mam słabe paznokcie, próbowałam przeróżnych odżywek, suplementów, ale nic nie przyniosło takich efektów jak oleje. Zdecydowanie polecam.
A teraz czas na zdjęcia (zmieniłam też kształt paznokci):
Jeśli macie jakieś sugestie, rady, pytania piszcie, będzie mi bardzo miło :)
niedziela, 9 lutego 2014
Gloria - maska do włosów suchych, zniszczonych i farbowanych
Gloria w świecie włosomanniaczek jest dobrze znana, pewnie nikomu nie trzeba jej przedstawiać, ale mimo to uważam, że zasługuje na kilka słów na moim blogu.
Skład: aqua, cetrimonium chloride, cetyl alkohol, humulus lupulus extract, parefum, panthenol, glyceryl stearate, citric acid, methylchloroisothiazolinone (and) methylisothiazolinone, bromonitropropandiol, citronellol, hexyl cinnamal, limonene, benzyl salicylate, citral.
Maseczka pachnie delikatnie, trochę ziołowo. Jak na maseczkę gloria ma dość rzadką, lekką konsystencje, typową dla odżywek.
Gloria to tania, niepozorna maseczka, nie rzuca się w oczy na sklepowej półce. Jednak jak już wpadnie do koszyka i zdecydujemy się na użycie potrafi zaskoczyć. Po użyciu włosy są nawilżone, łatwo się rozczesują, a po wyschnięciu są niesamowicie miękkie i gładkie. Nic tylko siedzieć i miziać ;) Ostatnio to jej używam najczęściej. Stosuję solo, nie dodaje do niej półproduktów, gdyż bardzo rozrzedzają jej konsystencje.
Pomimo rzadkiej konsystencji, nie spływa z włosów, więc jest całkiem wydajna, a że kosztuje przy tym kilka złotych to już w ogóle ekstra.
Gloria to maska godna uwagi, ma prościutki skład, ale ja tam lubię minimalizm. Jej największą wadą jest chyba słaba dostępność.
Dostępność: hipermarkety Auchan
Moja ocena: 4/5
Skład: aqua, cetrimonium chloride, cetyl alkohol, humulus lupulus extract, parefum, panthenol, glyceryl stearate, citric acid, methylchloroisothiazolinone (and) methylisothiazolinone, bromonitropropandiol, citronellol, hexyl cinnamal, limonene, benzyl salicylate, citral.
Kilka słów od producenta:
Zapewnia włosom właściwą pielęgnację. Regeneruje strukturę zniszczonego włosa, odżywia go i wzmacnia. Włosy odzyskują zdrowy wygląd i połysk. Zwiększają swą elastyczność, sprężystość. Łatwiej się rozczesują, układają, nie elektryzują się.Moja opinia:
Opakowanie:
Proste i funkcjonalne - plastikowy słoiczek zakręcany od góry. Łatwo wydobyć z niego kosmetyk do samego końca.
Zapach i konsystencja:
Maseczka pachnie delikatnie, trochę ziołowo. Jak na maseczkę gloria ma dość rzadką, lekką konsystencje, typową dla odżywek.
Działanie:
Gloria to tania, niepozorna maseczka, nie rzuca się w oczy na sklepowej półce. Jednak jak już wpadnie do koszyka i zdecydujemy się na użycie potrafi zaskoczyć. Po użyciu włosy są nawilżone, łatwo się rozczesują, a po wyschnięciu są niesamowicie miękkie i gładkie. Nic tylko siedzieć i miziać ;) Ostatnio to jej używam najczęściej. Stosuję solo, nie dodaje do niej półproduktów, gdyż bardzo rozrzedzają jej konsystencje.
Wydajność:
Pomimo rzadkiej konsystencji, nie spływa z włosów, więc jest całkiem wydajna, a że kosztuje przy tym kilka złotych to już w ogóle ekstra.
Gloria to maska godna uwagi, ma prościutki skład, ale ja tam lubię minimalizm. Jej największą wadą jest chyba słaba dostępność.
Dostępność: hipermarkety Auchan
Moja ocena: 4/5
poniedziałek, 27 stycznia 2014
Naturalne nowości w mojej kosmetyczne
Dziś przypadkiem przechodziłam obok Hebe, dawno tam nie zaglądałam, więc postanowiłam skorzystać z okazji i zerknąć, czy pojawiło się coś ciekawego. Snułam się między półkami, bo właściwie nic konkretnego nie potrzebowałam.
W końcu w oczy wpadły mi naturalne kosmetyki firmy Orientana, które były objęte promocją dla posiadaczek karty Hebe.W łapki wpadł mi tester masła do ciała i jak tylko pomazałam nim po ręku, wiedziałam, że już mu się nie oprę. Jakbym smarowała się olejkiem ;) Szybko zerknęłam na skład - cud, miód i orzeszki ;) Same naturalne masła i oleje. Pewnie ta tłusta olejowo-maślana konsystencja dla wielu osób będzie wadą, ale ja ostatnio zrobiłam się prawdziwym olejofilem i smaruje się olejami od stóp do głów. Ostatecznie zdecydowałam się na wersje Jaśmin i Zielona herbata.
Postanowiłam kupić do kompletu balsam do ciała w kostce Imbir i Trawa Cytrynowa. Skład ma równie obiecujący, a ja jeszcze nigdy nie stosowałam takiej formy balsamu, więc ciekawość zwyciężyła.
Przyznam, że mimo promocji kosmetyki do najtańszych nie należą - za masło zapłaciłam około 31 zł, kostka balsamu kosztowało około 23 zł, ale patrząc na składy powinny być warte swojej ceny. Wiąże z nimi ogromne nadzieje, obym się nie zawiodła.
W końcu w oczy wpadły mi naturalne kosmetyki firmy Orientana, które były objęte promocją dla posiadaczek karty Hebe.W łapki wpadł mi tester masła do ciała i jak tylko pomazałam nim po ręku, wiedziałam, że już mu się nie oprę. Jakbym smarowała się olejkiem ;) Szybko zerknęłam na skład - cud, miód i orzeszki ;) Same naturalne masła i oleje. Pewnie ta tłusta olejowo-maślana konsystencja dla wielu osób będzie wadą, ale ja ostatnio zrobiłam się prawdziwym olejofilem i smaruje się olejami od stóp do głów. Ostatecznie zdecydowałam się na wersje Jaśmin i Zielona herbata.
Postanowiłam kupić do kompletu balsam do ciała w kostce Imbir i Trawa Cytrynowa. Skład ma równie obiecujący, a ja jeszcze nigdy nie stosowałam takiej formy balsamu, więc ciekawość zwyciężyła.
Przyznam, że mimo promocji kosmetyki do najtańszych nie należą - za masło zapłaciłam około 31 zł, kostka balsamu kosztowało około 23 zł, ale patrząc na składy powinny być warte swojej ceny. Wiąże z nimi ogromne nadzieje, obym się nie zawiodła.
niedziela, 26 stycznia 2014
Babydream fur mama - balsam do kąpieli. NIe tylko dla ciężarnych ;)
Jako posiadaczka suchej skóry bardzo cenie sobie delikatne produkty myjące, nie zawierające silnych detergentów. Niestety większość drogeryjnych żeli pod prysznic zawiera SLS, dlatego często zmuszona jestem szukać kosmetyków myjących na półkach z produktami dla dzieci, a nawet kobiet w ciąży ;)
Skład: Aqua, Glycine Soja (Soybean) Oil, Sorbitol, Cocamidopropyl Betaine, Sodium Cocoamphoacetate, Cocamidopropyl Hydroxysultaine, Parfum, Sodium Chloride, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Glycerin, Whey Protein, Lactose, Heliantus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Polyglyceryl-10 Laurate, Polyglyceryl-2 Laurate, Glyceryl Caprate, Xanthan Gum, Tocopherol, Citric Acid.
Kilka słów od producenta:
Działa pielęgnacyjnie i relaksująco.Balsam zawiera proteiny serwatkowe oraz dużą ilość naturalnych olejów roślinnych o silnym działaniu nawilżającym. Produkt nie zawiera olejów mineralnych i silikonowych, barwników i substancji konserwujących.
Biała plastikowa butelka z filotowymi akcentami zamykana na zatrzask. Dobrze wyprofilowana, nie wyślizguje się z mokrej dłoni, zamknięcie nie sprawia problemów.
Zapach i konsystencja:
Balsam pachnie delikatnie,lekko pudrowo. Ma rzadką konsystencje, ze względu na swój koler przypomina słodką śmietankę.
Działanie:
Kosmetyk dobrze, a zarazem delikatnie oczyszcza skórę. Nie ma mowy o wysuszeniu, czy podrażnieniach. Ze względu na delikatny skład nie pieni się mocno, ale w niczym to nie przeszkadza. Jego ogromną zaletą jest wszechstronność, możemy nim umyć się od stóp po czubek głowy. W podróży z powodzeniem może zastąpić wszystkie produkty myjące: żel pod prysznic, żel do mycia twarzy, żel do higieny intymnej, a nawet szampon. Co za oszczędność miejsca w walizce :) Jako szampon sprawdza się całkiem nieźle, odrobinę plącze włosy i mam wrażenie, że po spłukaniu są trochę tępe, ale po użyciu odżywki wszystko wraca do normy. Nie wysusza włosów, nie podrażnia skóry głowy, nie powoduje swędzenia itp.
Wydajność:
Ponieważ kosmetyk nie tworzy gęstej piany może sprawiać wrażenie, że jest mniej wydajny od SLSowych żeli, ale biorąc pod uwagę fakt, że za mniej niż 10 zł otrzymujemy 500 ml produktu dobrej jakości, jestem przekonana, że warto.
Podsumowując na pewno nie raz będę wracać do balsamu pod prysznic. Stosowanie jest przyjemne, a moja skóra zdecydowanie go polubiła, zniknął problem przesuszenia, z którym borykam się od zawsze.
Dostępność: Rossmann
Moja ocena: 5/5
Skład: Aqua, Glycine Soja (Soybean) Oil, Sorbitol, Cocamidopropyl Betaine, Sodium Cocoamphoacetate, Cocamidopropyl Hydroxysultaine, Parfum, Sodium Chloride, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Glycerin, Whey Protein, Lactose, Heliantus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Polyglyceryl-10 Laurate, Polyglyceryl-2 Laurate, Glyceryl Caprate, Xanthan Gum, Tocopherol, Citric Acid.
Kilka słów od producenta:
Działa pielęgnacyjnie i relaksująco.Balsam zawiera proteiny serwatkowe oraz dużą ilość naturalnych olejów roślinnych o silnym działaniu nawilżającym. Produkt nie zawiera olejów mineralnych i silikonowych, barwników i substancji konserwujących.
Moja opinia:
Opakowanie:Biała plastikowa butelka z filotowymi akcentami zamykana na zatrzask. Dobrze wyprofilowana, nie wyślizguje się z mokrej dłoni, zamknięcie nie sprawia problemów.
Zapach i konsystencja:
Balsam pachnie delikatnie,lekko pudrowo. Ma rzadką konsystencje, ze względu na swój koler przypomina słodką śmietankę.
Działanie:
Kosmetyk dobrze, a zarazem delikatnie oczyszcza skórę. Nie ma mowy o wysuszeniu, czy podrażnieniach. Ze względu na delikatny skład nie pieni się mocno, ale w niczym to nie przeszkadza. Jego ogromną zaletą jest wszechstronność, możemy nim umyć się od stóp po czubek głowy. W podróży z powodzeniem może zastąpić wszystkie produkty myjące: żel pod prysznic, żel do mycia twarzy, żel do higieny intymnej, a nawet szampon. Co za oszczędność miejsca w walizce :) Jako szampon sprawdza się całkiem nieźle, odrobinę plącze włosy i mam wrażenie, że po spłukaniu są trochę tępe, ale po użyciu odżywki wszystko wraca do normy. Nie wysusza włosów, nie podrażnia skóry głowy, nie powoduje swędzenia itp.
Wydajność:
Ponieważ kosmetyk nie tworzy gęstej piany może sprawiać wrażenie, że jest mniej wydajny od SLSowych żeli, ale biorąc pod uwagę fakt, że za mniej niż 10 zł otrzymujemy 500 ml produktu dobrej jakości, jestem przekonana, że warto.
Podsumowując na pewno nie raz będę wracać do balsamu pod prysznic. Stosowanie jest przyjemne, a moja skóra zdecydowanie go polubiła, zniknął problem przesuszenia, z którym borykam się od zawsze.
Dostępność: Rossmann
Moja ocena: 5/5
piątek, 17 stycznia 2014
Błyskawiczne serum do twarzy
Chciałam przedstawić Wam prawdopodobnie najszybszy i najprostszy kosmetyk, jaki możemy przygotować w domu. Tak naprawdę podstawą serum są 2 składniki: kwas hialuronowy (a właściwie jego roztwór) i wybrany olej zimnotłoczony. Krople kwasu hialuronowego mieszamy w zagłębieniu dłoni z odrobiną oleju i porcja kosmetyku jest gotowa. Jeśli macie suchą skórę w mieszance powinien przeważać olej.
Serum można wzbogacać innymi półproduktami np. witaminami, jedwabiem, aloesem itp. Ostatnimi czasy moją ulubioną wersją jest serum z olejem ze słodkich migdałów i kropelką jedwabiu hydrolizowanego. Bardzo dobrze odżywia i nawilża buzię, pozostawia skórę miękką i gładką. Używam przede wszystkim na noc, bo dodaję sporo oleju.
Przygotowuję jednorazowe porcje, bo trwa to kilka sekund i nie trzeba dodawać żadnych środków konserwujących ;)
Jeśli jeszcze nie próbowałyście szczerze polecam :)
Serum można wzbogacać innymi półproduktami np. witaminami, jedwabiem, aloesem itp. Ostatnimi czasy moją ulubioną wersją jest serum z olejem ze słodkich migdałów i kropelką jedwabiu hydrolizowanego. Bardzo dobrze odżywia i nawilża buzię, pozostawia skórę miękką i gładką. Używam przede wszystkim na noc, bo dodaję sporo oleju.
Przygotowuję jednorazowe porcje, bo trwa to kilka sekund i nie trzeba dodawać żadnych środków konserwujących ;)
Jeśli jeszcze nie próbowałyście szczerze polecam :)
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)













